środa, 27 sierpnia 2014

Woda życia labusowi doda! /26,27.08.14/

Witajcie!
Pod ostatnim postem miałam zadziwiająco wielką ilość komentarzy dotyczącą psich sportów.  Dziękuję Wam bardzo za pomoc!! :) Wkrótce pojawi się o tym post, ale akurat nie dziś.
Kilka dni temu byliśmy w lesie, niestety nie świeciło słońce, a i Harry nie pozował, więc zdjęć jest mało i nie są one zbyt piękne ;). Za to odpoczęliśmy i znalezliśmy aż trzy grzyby! W tym jednego borowika bez ani jednego robaczka - ogromny sukces mojego taty. Harry w lesie nie odstępuje nas na krok,  więc nie musiałam za nim ganiać :)







Dzisaj i wczoraj odwidziliśmy jeziorko w Cewlinie.  Było naprawdę świetnie,  żadnych ludzi, psów,  zwierząt, no, oczywiście oprócz nas ;) Kiedy psiak zobaczył wodę,  od razu do niej pobiegł i dał nura. Potem ze szczęścia dostał głupa, tarzał się w piachu i rozwerwał worek ze śmieciami. Może zmotywuje to władze, czy tam ludzi odpowiedzialnych za ten worek i postawią jakiś trwalszy śmietnik. Harry pięknie aportował z wody! Kiedy powiedziałam to treserowi, to się nieźle zdziwił, to dla mnie było takie oczywiste, że już potrafi aportować :). Wodna zabawa sprawiła nam wiele radości, choć ja zamoczyłam jedynie kalosze. Muszę powiedzieć,  że Harry chyba woli aportować z wody niż na lądzie,  czasem wręcz,  tak jak dziś rano, ani trochę nie chciał biegać za piłkami, ja mu rzucałam, machałam, wołałam, a on nic. Czasem ma niezłego lenia na zabawę i ogląda telewizję na kanapie xD. 

Poprzedni post był ubogi w zdjęcia, dziś jednak zalewam Was wodną fotorelacją z nad jeziora. Dodaję największy format fotek, żeby lepiej się oglądało :)


Co to za poza !?






Piłka mi ucieka !!


Tyłeczek..



Czekaj, płynę!!


Hop!


Prędkość światła


To zdjęcie jest przepiękne... jakby czas się na nim zatrzymał..
Oczywiście, kiedy chciałam zrobić więcej takich, to nie potrafiłam ...




Następny post będzie już raczej we wrześniu. Mam nadzieję, że w tym natłoku szkoły, pracy i zajęć znajdziecie czas na pisanie postów i czytanie swoich ulubionych blogów, w tym oczywiście Dziennika Harry'ego.
Trzymajcie się tam ciepło,  bo na dworze coraz zimniej,
Maria i Harry.

sobota, 23 sierpnia 2014

/22.08.14/

Heeeeeeeeej!!!
Ostatnio nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. No, może poza tym, że Harry notorycznie ściąga skarpety, tym którzy siedzą na kanapie. No i poza tym, że ma fazę na poduszki i u siebie w koszyku ma już ich pięć + trzy koce  i kołdra, i stado pluszaków. Pies zazwyczaj nie sypia w koszyku. A jednak! Wczoraj poszedł i tam zasnął, może w końcu zrozumiał, że to jego miejsce. Na uwiecznienie tejże chwili mam nawet fotę:




Byłam też z Harry'm, Emilem i  ciocią na Górze Chełmskiej. Dla tych, co się nie orientują, jest to po prostu niewysoka górka i las. Jednak Koszalinianie się nią szczycą, w końcu to taka poważna nazwa - Góra Chełmska. Spotkaliśmy po drodze pijaka z wódeczką w ręku. Już chcieliśmy stamtąd uciekać, kiedy Harry zaczął tak głośno szczekać, jak nigdy. Szczekał, szczekał i warczał. Chciał nas wyraźnie obronić, choć tamten nawet się nie spojrzał.
 Labek - to pies mający zero agresji w stosunku do ludzi i zwierząt. W moim przypadku to prawda, jednak czy Harry nie obroniłby mnie przed kimś złym? Ja jestem zdania, że tak. Mimo tego, że jest łagodny, ale w końcu broni się to, co się kocha najbardziej. Pies jest najlepszym przykładem bezinteresownej miłości. Może jacyś labomaniacy mają jakieś obronne, życiowe doświadczenia? Jeżeli tak, to proszę o podzielenie się tym ze mną w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :).

Ostatnio kupiłam też małe przysmaczki na tresurę, bo już żadnych nadających się nie mieliśmy. Może już je znacie, może nie, ale są naprawdę fajne i mają świetne smaki. Moi kochani rodzice pozwolili mi zamówić wszystkie, na razie zajadamy mango :)


Do tresowania używam też często połamanych wafelków ryżowych, mówimy na nie ryżki C:

Oraz malin, mam ich całkiem sporo w ogródku sąsiada, jeżeli też macie podobne możliwości, to spróbujcie ;)



Kiedy skończę trenować i doskonalić nasze sztuczki nauczone na tresurze, mam zamiar zacząć trenować jakiś psi sport. Pytanie jaki ?? Sama jeszcze nie wiem, myślałam na razie nad obedience, ale w sumie to jestem cała zielona jeżeli chodzi o temat psich sportów. TU - liczę na Wasze podpowiedzi w komentarzach. Na dobry początek chciałam kupić sobie książkę o psich sportach, lecz w empiku znalazłam jedynie gazetę - Dog&Sport. Dobre i to :D




Pozdrwionka,
H&M



wtorek, 19 sierpnia 2014

(...)/17.08.14/

Hej!
Wczoraj działo się za dużo rzeczy, jak na zwykłą niedzielę. Między innymi Harry skąpał się w rowie melioracyjnym. Zrobiłam zdjęcie, bo chyba byście nie uwierzyli, że pies może być tak brudny. Oprócz tego oczywiście niemiłosiernie śmierdział ściekami, niestety, nie tylko tymi z pola..
Musieliśmy go czym prędzej wykąpać, bo jechało od niego na kilometr. Z kąpieli nie mam zdjęć, ponieważ główną kąpaczką Harry'ego byłam właśnie ja.



A jak w ogóle do tego doszło? Pierwszy raz poszłam na spacer z Harry'm i sama go spuściłam, no, był ze mną jeszcze Emil, ale on raczej niewiele by pomógł, gdyby Harry nie słuchał i zwiał. Jednak nie doszło do takiej sytuacji, pieseł się słuchał i ani razu nie miałam go na smyczy ;). No, dobra, zapięłam go tylko raz, ale zupełnie nie z jego winy ani też z naszej. Harry wbiegł przez otwartą bramę za psem na jego posesję i musiałam go stamtąd zabrać i zapiąć. Pytanie dnia: Po co takim ludziom brama, skoro jej nie zamykają? To naprawdę wkurzające, Harry ugania się za psami, one uciekają na swoje podwórko, a ja oczywiście za nimi. Nie mówiąc już o tym, że pies taki może być chory i zarazić innego psa albo może być jakiś agresywny i go zagryźć. Po jakiejś godzinie wróciliśmy do domu.

Potem Harry się przespał, a w między czasie zjadł siodełko od roweru mojego brata.



I wziął opakowanie po jajkach..



Około 19 zaczęliśmy grać w badmintona, a kiedy my poszliśmy się napić, Harry w ramach protestu, że nie może grać, zrobił ogromną kupę na środku rozstawionego boiska. Nie obyło się również bez gryzienia lotek. Mieliśmy już tego serdecznie dosyć, więc wpadłam na pomysł, żeby bardzo dużo napsikać na lotkę tego psiego trenera, który co prawda jest niewypałem, no ale mamy, co mamy. Harry, kiedy w końcu złapał lotkę, brał ją do pyska i co chwilę wypluwał. Potem zaczął zlizywać gorzką substancję i wtedy przestała najprawdopodobniej działać, bo zaczął ją gryźć. Więc znowu zaczęłam psikać i zamiast na lotkę napsikałam w drugą stronę i trafiłam w swoją buzię. CHOLERA! Nawet nie wiecie, jakie to ohydne! FUUUJ. Kiedy potem trafiłam w lotkę i kiedy potem Harry ją złapał, brał po prostu w zęby i uciekał. Już się na to wyraźnie uodpornił. Na opakowaniu jest napisane trwałość do 4 tygodni, cóż, to nie działało nawet minuty...

W kolejnym poście napiszę o domowych gryzakach dla psa i oczywiście, jak je zrobić. Zapraszam więc do obserwowania bloga :)
A, i dodałam zdjęcia do zakładek, więc jeżeli jesteście zainteresowani, np. jak wyglądał Harry, kiedy był malutki, to zapraszam.

Pozdrawiamy
    H&M

piątek, 15 sierpnia 2014

Wyprawa do lasu /14,15.08.14/

Hej!
Dzisiejszy post jest głównie o spacerze po lesie, ale i o ostatnich zakupach, i o tym, co działo się wczoraj :)

Wczoraj poszłam do pracy mojego taty, pomóc mu, bo miał akurat duże zmówienie na ciastka dla psów,i nie poradziłby sobie z ich pakowaniem. Trochę sobie zarobiłam i oczywiście zaraz wydałam. Na co? Oczywiście na zabawki dla Harry'ego. Potem, po pracy, która była dość męcząca, wracam i widzę taki widok:


Myślałam, że dostanę zawału ze śmiechu. HARRY, COŚ TY NAROBIŁ!! Śmieciarka nie przyjechała, chociaż powinna, i mój pieseł zajął się workami. Wybrał sobie plastiki.


Ucieczka z miejsca zbrodni..

Moi rodzice jakiś czas temu odkryli w sobie pasję do badmintona. A Harry oczywiście z nimi. Więc jeżeli lotka spadnie, to pierwszy jest przy niej pies. A, że to jego zdobycz, to ani mu się śni ją oddać. Kiedy już się mu wyrwie z pyska tę lotkę najczęściej nie nadaje się już do grania (jest totalnie zdewastowana i zmielona) albo ocieka z niej gęsta ślina i nikt już potem nie ma ochoty grać w badmintona.

Tamtego dnia, kiedy Harry zrobił powyższe pobojowisko, kupiłam mu dwie zabawki i ''gorzkiego trenera".
 1. Piszcząca piłeczka. Kupiłam ją, bo Biedak nie miał już nic piszczącego. Różowa świnka się wypiszczała, a druga piłka zaginęła w akcji. Jest z dość grubej gumy, więc mam nadzieję, że posłuży nam długo :)


2. Obręcz, ja nazywam to kółkiem. Prosta zabawka, a jednak ma wiele zastosowań. Jest z kauczuku i wygląda na wytrzymałą ;) Niestety nie pływa.


3. Felerną rzeczą jest ''gorzki trener''. Totalnie nie polecam. Po wypsikaniu, Harry i tak kradnie nam buty. Może polecacie jakiś taki psikacz na odstraszanie?



 Pańcia daje mu nowe zabawki, a on rozwala śmieci. W psychice mu się pomiesza.







Przejdźmy teraz do tytułowej części posta. Po raz pierwszy byłam w lesie z moim psem. Harry zachowywał się wzorowo. Nie odbiegał za daleko i słuchał się, kiedy go wołaliśmy. Pańcia jest z niego bardzo dumna :). Las jest świetnym miejscem na spędzanie czasu z psem. Nie ma ludzi i innych psów, więc nie miałam powodów do obaw, że Harry mi zwieje.




Co w tej dziurze może być..?


Zdjęcie robił mój kochany, 8-letni braciszek, więc nie dziwcie się, że mam obcięte włosy ;) Widocznie  mu się nie zmieściły w obiektywie xD








Całusy
H&M

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

To, co jest u nas. /11.08.14/

Hej!

Ostatnio trochę się  u nas działo. Między innymi zaobserwowałam u mojego psiaka, że ma potworną obsesję na punkcie zabierania butów. Broń Boże, nie można zostawić żadnego buta, klapka, sandała, kalosza, trampka, martensa, conversa, crocsa, adidasa w innym miejscu niż szczelnie zamknięta szafka. W innym wypadku taki bucik jest bardzo narażony na ostre harusine szczęki. Mamy bardzo dużo pogryzionych butów. Na szczęście do większości z nich można wsadzić stopę. Bardzo kochamy Harry'ego, on nas też, gdyby mógł, nie zabierałby nam butów, jednak to jest zdecydowanie silniejsze od niego. Biedak musi z tym okropieństwem walczyć.

Drugą rzeczą, którą notorycznie zabiera są szczotki i mopy. Gdyby chociaż zabierał i nimi sprzątał! Ale nie, bierze i ucieka ze szczotką trzy razy większą od siebie. Kiedyś wczołgał sobie taką szczotkę na fotel i w spokoju obgryzał kij i szmatę. Och, Harry!


Chodź tutaj, ty moja szczoteczko..


Nie martw się, mopie, będę zawsze przy tobie.


Ta poduszka od dziś jest moja !!


Patrz, Maria, zabrałem Emilowi jego skrzynkę z narzędziami. Ciekawe, czy będzie jej szukał..?


Od piątku zabraliśmy się bardzo poważnie do ćwiczenia komendy "Siad, zostań".Idzie nam naprawdę nieźle, Harry zostaje na duże odległości, niestety nie powiem Wam na jak daleko, brakuje mi miarki w oczach, ale na pewno jakieś postępy są.

Na piątkową tresurę zabrałam ciasteczka z wątróbką (przepis w poprzednim poście), zdały egzamin na 6+. Na razie nimi tresuję Harry'ego, kiedy mi się skończą, spróbuję upiec inne, a przepis na pewno znajdziecie tu - na blogu.

W sobotę , gdy akurat nakrywaliśmy do śniadania, zgadnijcie, kto wziął w zęby pilota i uwaga... włączył telewizor! I jeszcze jedna niespodzianka... odłożył pilota na miejsce, widocznie miało być to tylko szybkie wzięcie czegoś w zęby.

Wczoraj, Harry zasnął połową w łazience i połową w przedpokoju. Biedak nie mógł się zdecydować, gdzie chce spać i w trakcie rozmyślań zasnął. Pomogłam mu podjąć tę niebywale trudną decyzję i zaniosłam go do swojego łóżka. Kiedyś moja mama sobie założyła, że Harry, czy jakikolwiek inny pies, będzie spał zawsze na dole, a my - ludzie u góry. Jednak, kiedy Harry był malutkim szczeniaczkiem i płakał za mamą, był w obcym miejscu, to spał przez półtora miesiąca u mnie w pokoju, a najczęściej właśnie w łóżku. Potem wyjechałam na kolonię, a Harry przez ten czas nauczył się spania na dole. Gdy po dwóch tygodniach wróciłam, Harry spał czasem u góry, czasem na dole. Teraz generalnie śpi u góry, bo chce być blisko nas - tak, jak Marley. Więc, kiedy powiedziałam mamie, że Marley - też labek, zawsze spał u góry, nawet, gdy był stary, schorowany i nie miał sił i tak przychodził do góry, to moja mama porzuciła swoje wszelkie nadzieje.


Haruś śpi - łapy w łazience, reszta w przedpokoju


Nawiązując do Marley'a, chyba wszyscy znacie tę historię. Ostatnio w końcu przeczytałam książkę. Jak zawsze historia wzruszyła mnie i do śmiechu, i do łez. Pragnę zacytować Wam fragment z tej książki, który oddaje w pełni sens życia z psem:
"Każdy pies musi musi mieć na swoim koncie rozdarte poduszki i poszarpane dywany. Każdy związek ma swoje dobre i złe strony. Za wszystko, co złe, odpłacał nam radością i przywiązaniem. Moglibyśmy kupić mały jacht za to, co wydaliśmy na naszego psa i rzeczy, które zniszczył. Ale czy jacht czekałby przy drzwiach na nasz powrót? Czy wskoczyłby na kolana lub zjeżdżał z góry na sankach, liżąc po twarzy? Marley zasłużył na swoje miejsce w naszej rodzinie. Zaakceptowaliśmy go takim, jakim był, i jeszcze bardziej kochaliśmy go za to." ~ John Grogan

Na koniec jeszcze kilka zdjęć zrobionych ostatnio, bo bez nich było by mniej ciekawie :))


Dobre to jedzonko


Wszędzie się wcisnę


Ach te królicze łapy <3


Tulenie do ściany


Fajowy ten kamień ;)



Ależ jestem wysoko!


Sleep

Pozdrawiamy
Harry i Maria