W końcu piszę, szczerze, to bardzo za tym tęskniłam. Nawet, kiedy nie wchodzę w ogóle na blogger'a, to i tak myślę o blogu ;) Na szczęście nie zadają nam na razie zbyt wiele, więc w tygodniu miałam trochę czasu na czytanie Waszych postów.
Jak więc wygląda nasz (mój i Harry'ego) zwykły dzień? Wstaję chwilę przed siódmą, potem się szykuję, wychodzę z domu 7.20 (do szkoły mam na 7.45), a Harry czasem potrafi przespać w moim łóżku nawet do 11! Taaak, na szczęście moja mama jest w domu, około 12-13 idzie po mojego brata do szkoły, a jednocześnie z Harry'm na spacer. Ja wracam do domu o około 17.30, jem obiad, robię lekcje, chwilę bawię się z Harry'm, potem kolacja, mycie się i dobranoc. Totalna nuda i nic nadzwyczajnego.
Wczoraj wracając ze szkoły zaszłam o sklepu mojego taty, żeby kupić coś smakowitego zgadnijcie dla kogo ;) Sklepy zoologiczne to choroba, jak wejdę, to mogę tak patrzeć parę godzin na wszystko.
No więc kupiłam parę rzeczy, które zajmą psiaka na długo, może też takie kupujecie ;)
1. KOŚĆ CZEKOLADOWA - Harry'emu znudziły się już wszystkie zwykłe kości. Ta ma śliczny zapach - kakaowy, na pewno smak jeszcze lepszy. Psiur oszalał, kiedy mu ją dałam do koszyka.
Cena: ok 4 zł.
3. CHLOROFILOWY PATYK - chlorofil jest najlepszy na zdrowe zęby, dlatego też kupiłam ten patyk. Harry nie jest zbyt wybredny, w sumie, to ani trochę, ale na pewno szybko mu się to nie znudzi. Cena ok: 2.50 zł.
4. MIĘTOWE SMACZKI - na odświeżenie oddechu, są bardzo miętowe, jednak Harry pożera je ze smakiem :) Cena jednej sztuki ok. 40 gr.
Jeżeli chodzi o spędzanie czasu wolnego, to w poprzednią niedzielę byliśmy nad morzem, a w ten weekend też planujemy wybrać się do lasu. Na szczęście na plaży nie było ludzi, raz na 20 minut może ktoś przeszedł, wtedy psiaka zapinaliśmy, żeby na tę osobę nie skoczył. Harry nam aportował, ale nie z wody, oczywiście. Jeżeli ktoś nie wie dlaczego, to już piszę. Prądy morskie mogłyby go porwać i Harry by utonął, fala mogłaby go zatopić lub gdyby wypłynął daleko po aport, mógłby się po prostu zachłysnąć słoną wodą i już do nas nie wrócić. Mamy znajomych z biszkoptowym labusem, który popłynął po głupi aport , kij przypłynął, a pies nadal szukał w morzu. Oni na brzegu umierali, patrząc na opadającego z sił psa, który szuka w wodzie czegoś, czego nie ma. W końcu jakoś dopłynął do brzegu i tam padł tak, że prawie go musieli nieść do samochodu.
Teraz czas naaaa foooooooty :)
Teraz pora na piszczący koncert. Czasem Harry ma takie odpały z piszczącymi zabawkami, że nie można przeżyć z tym hałasem ;) Na krótkim filmiku możecie posłuchać.
Do następnej notki, pozdrawiamy,
Maria i Harry.
W takim razie ja też jestem chora ;) moja babcia kupuje Daisy podobne kości, tylko że nie czekoladowe a zwykłe. Czasami są fajne, ale czasami trafi się twardszy egzemplarz, pies nie może rozgryźć i się niestety zniechęca.
OdpowiedzUsuńPozostałe zakupy też fajne. Piękne zdjęcia :)
Pozdrawiamy!
Evily i Daisy
Z tych rzecz, co kupiłaś, mój by nic nie tknął :/ Jest tak wybredny, że masakra. Nic co twarde, nie ruszy. Choć czasem to i tych bardziej miękkich nie zje...
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia! Ależ Harruś urósł :) Kiedy tu była mała kulka, teraz się bydle robi! :D Oby tylko nie był spasiony w dorosłym życiu, choć nie wydaje mi się, byś na to pozwoliła :)
Nie ciekawa historia :/ Czasem się ciesze, że mój pies nie ma zakodowanej wody jako rzeczy najlepszej na świecie ;p
Hah, uroczy filmik! <3
Pozdrawiamy :)
http://majkowaa.blogspot.com/
Ja kupuję mu takie kości, tylko że wędzone. Czekoladowych u nas nie widziałam :). A reszta smaczków pewnie by go uczuliła, kupujemy tylko te naturalne.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że pojechaliście nad morze. Harry się wyszalał :D.
A z tą piszczałką to jakbym Emeta widziała. Jego ulubione zajęcie to właśnie bieganie i piszczenie zabawką :D.
Pozdrawiam :)
Tak masz rację sklepy zoologiczne to choroba jak wejdę to już nie mogę nie zostać dłużej
OdpowiedzUsuńI zawsze kiedy do jakiegoś wchodzę, czuję że tak bardzo chciałabym mieć już psa
UsuńMartyna
http//moje-zwierzakowo-polska.blogspot.com
Wszystkie smaki bardzo fajne, Pikuś chętnie by je zjadł. Ale Harry już duży, strasznie się różni od zdjęcia w nagłówku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas : beagle-pikus.blogspot.com
Też tak mam. Jak wejdę do zoologicznego mogę tam siedzieć godzinami. Bardzo fajne te smaczki. U nas w zoologicznych czekoladowych kości nie widziałam. Musiał być cudowny ten wyjazd nad może. Luna na szczęście nie piszczy zabawkami gdyż musimy piszczałki usuwać po się takiego dźwięku boi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
Ala i Luna
Ale zazdrościmy zabawy nad morzem !
OdpowiedzUsuńSklep zoologiczny jest chyba jednym z najczęstszych miejsc które odwiedzamy ;)
Też chiciałabym być z mini nad morzm ale w tym roku w ogóle nie byłam.Tymi smaczkami mini się zajada
OdpowiedzUsuńświetny post ! Muszę poszukać jakiś dobrych przekąsek dla mojego Hakerka ;) Bardzo przypadają mu do gustu te dentastix'y z Pedigree ;) Normalnie nie może się powstrzymać , tylko szczeka cały czas , aż jakiegoś smakołyka nie dostanie ;P Problem w tym że jego szczekanie po chwili zmienia się w pisk :(
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie
w odbiciu lustrzanki aparatu
Piękne zdjęcia! :) W sklepie zoologicznym to mogłabym siedzieć godzinami, bez wychodzenia :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas http://jessie-zafira.blogspot.com
wyglada apetycznie :D ja w przyszlym roku planuej wybrac sie z psiakiem nad morze ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie mieć tak blisko morze. Na pewno Harry czuje się świetnie tak bestrosko biegając.
OdpowiedzUsuńKupiłaś świetne smkaołyki. Czekoladowa kość (?) jeszcze o tym nie słyszałam, ale to nie znaczy, że nie kupię. Jak tylko na daży sie okazja to sprawię prezent Fioniastej.
Też teraz nie mam czasu na spacery z sunią i czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, ale cóż co ja zrobię. Do szkoły chodzić muszę.
Fiona też ma takie odpały jeśli chodzi o piszczałki. My mamy piczącego pluszaka i zieloną kość (dużo głośniejsza niż misiak).Kiedy rano wstaję, np. koło 6 i wychodzą z Fioną sie pobawić i nakarmić całą gromadę na dworze to po powrocie i wytraciu ręcznikiem mokrychy od rosy łap pies wpada w furie. Wlatuje do domu i pierwsze co łapie się zielonej kości i ucieka z nią po całym domu, głośno tupiąć i wydając nie miłosiernie głśne i denerwujące dźwięki :).
H&F
Świetne zdjęcia :) moje psiaki niestety nie gryzą takich przysmaków. Dostaną takie coś i od razu wylatują na podwórko i zakopują - logika ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam! ---> http://world-is-pretty.blogspot.com :)
Ale Ci psisko rośnie! Piękny z niego Labrador. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Ola i Baddy!
Świetne zakupy! Też muszę się wybrać, bo już tak dawno nie kupowałam nic dla Sagi, ze aż się za tym stęskniłam. Teraz jak pójdę do weta po preparat na pchły, to może kupię jakieś smakołyki dla niej ;D
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia! Te z ringiem w pysiu - Super! :D
Pozdrawiamy i zapraszamy na nowego posta!
Świetne zakupy! ;)
OdpowiedzUsuńAle, Mały, nie już taki mały Ci rośnie, piękne psisko! :)
Świetne zdjęcia :)
Przez to, że jest szkoła to już dawno nic dla Molly nie kupowałam. A brakuje parę rzeczy :/
Ciekawy, fajny post!
Jak byłam nad morzem pod koniec wakacji to jeszcze bardziej się w nim zakochałam, ale Wam zajebiście :D
Pozdrawiam!
http://codziennebeagle.blogspot.com
Moja jamniczka uwielbia te czekoladowe kości! :)
OdpowiedzUsuńMój ma tak samo z tymi piszczałkami.:D
OdpowiedzUsuńFajna zabawa nad morzem! :-) sama chciałabym mieć psa, ale.... Nontrudno. Może kiedys? Ale narazie postaram się częściej wchodzić na tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńPozdro od Lolly i jeszcze-nie-mojego psa😊😊
Bardzo fajne zakupy :) mogłabyś zrobić recenzje któryś ze smakołyków :) ja żadnej z tych rzeczy nie kupuje xd
OdpowiedzUsuńJa również nie mam czasu na spacery z norisem :c ale w weekend go zabieram ;)
Serdecznie pozdrawiamy- Ola i Noris :)
Jak struś to przedostatnie zdjęcie;0
OdpowiedzUsuńU nas psina przestraszyła się już paru rzeczy, oszczekana została między innymi nowa doniczka, bojler i niebieska plandeka. U nas to norma, że niby taka dzielna, a potem na zwykły przedmiot koncert urządza.
OdpowiedzUsuńMy na upały mrozimy konga, kostki lodu no i oczywiście ulubiony wąż ogrodowy, zabawy co nie miara.
Naprawdę zazdroszczę wycieczek na plażę, u nas nie ma żadnej w pobliżu.
Kość kakaowa może się okazać fajną sprawą. Ja kupuję te ze żwaczem w środku ( chyba wiesz o które chodzi ). Miętowe smakołyki są i w naszych szafkach, ale u nas występują pod postacią białego wałka ok. 12 cm.
Obserwuję pozdrawiam i zapraszam do nas
http://niszczycielsko.blogspot.com