Hej!
No więc jest 20 i tak jak obiecałam, publikuję post o naszej piątkowej przygodzie. Miłego czytania!
Zapowiadał się ładny dzień, świeciło słońce, przeznaczyliśmy go więc na wycieczkę nad morze.
Kiedy byliśmy już na miejscu, okazało się, że nie tylko my postanowiliśmy wybrać się tego dnia na plażę. No, cóż, przecież się nie zawrócimy. Wiele osób przybyło również ze swoimi psami, dużo ich tam było, ale prawie wszystkie były zapięte na smyczy. Szliśmy tak sobie brzegiem morza, napotykając się po drodze na różne psy.
Jeden z nich bardzo przykuł naszą uwagę, takich psów nie widuje się na zwykłych spacerach. Dostojny, piękny i zadbany samojed, okazał się bardzo łagodny i przyjacielski. Idziemy tak sobie, a ten psiak ciągle z nami. Myślimy sobie: "Kurcze, a gdzie jego właściciele?". Przemierzamy plażę dalej, a on nadal z nami kroczy. Wtedy byliśmy już pewni na 90%, że się zgubił, a właścicieli nigdzie w pobliżu nie ma. Robiło się ciemniej, zimniej, byliśmy daleko od auta, ludzi na plaży była garstka, więc zawróciliśmy, a samojed z nami. Zadzwoniłam do schroniska w Koszalinie, żeby dowiedzieć się, co mamy zrobić, jednak okazało się, że ten teren podlega do schroniska w Kołobrzegu i stamtąd może najwyżej ktoś po niego przyjechać. Nie chcieliśmy tego psa skazywać na schroniskowe kraty. Pewna pani, którą spotkaliśmy na plaży, powiedziała, żebyśmy udali się do straży miejskiej. Poszliśmy więc do auta i zapakowaliśmy samojeda do naszego samochodu. Harry siedział ze mną na przednim siedzeniu, to dopiero musiał być widok! Za nic nie chciał położyć swojej szanownej dupki na podłodze, dlatego siedzieliśmy razem na fotelu. W straży miejskiej jedna pani poznała samojeda, był to pies właściciela jednego z hoteli. Wskazała nam adres i pojechaliśmy odwieźć psa. Pan, który okazał się być jego właścicielem, często wypuszcza tak swojego psa, żeby się wybiegał. Nie napisałam jeszcze, że ów właściciel hotelu, mieszka w sąsiedniej nadmorskiej wiosce, psiak przebył kilkanaście kilometrów, by dostać się na plażę, tam gdzie my byliśmy. Samojed nazywa się Unkas i jest championem Polski, już kilka razy ktoś go ukradł, raz właściciel musiał po niego jechać 600km.
Zdziwiło nas to, że pies nie ma obroży ani szelek, a gdyby jeszcze miał adresówkę, to bez problemu moglibyśmy zwrócić mu psa, jedyne, co ma, to chip.
Unkas całkiem polubił się z Harry'm, będziemy mogli zabierać go na spacery przy okazji, kiedy będziemy przyjeżdżać z naszym psiurem. Haruś był czasami bardzo o mnie zazdrosny, mam pomysł na komiks i jeszcze sporo zdjęć, więc coś takiego niedługo powstanie.
Chciałabym Was poinformować, że czasowo zawieszam pisanie bloga o psach ze schroniska. Niestety druga osoba, z którą pisałam bloga lovepets244.blogspot.com zmieniła hasło i tym samym uniemożliwiła wchodzenie na blogger'a. Spory w życiu bywają, ale to był szczyt wszystkiego. Jakby tego mało, to założyła sobie drugiego bloga z inną koleżanką, a ze starego bloga lovepets244.blogspot.com usunęła reklamę mojego bloga o Harry'm, jakbym nigdy nie miała z nim nic wspólnego. Pod postami zaczęła się podpisywać (cytuję) : " Pozdrawiamy Julia i Zuzia". To naprawdę było nie w porządku. Do tego na jej nowym blogu (zpamietnikaschroniskowegozwierzaka.blogspot.com) widnieje nagłówek, na którym zamieściła 13 moich zdjęć bez mojej zgody. Na naszym wspólnym blogu mogłaby sobie takie coś umieścić, ale nie na takim, z którym nie mam nic wspólnego. To się nazywa kradzież, bez problemu mogłabym to zgłosić. Do tego szantażowała mnie, że usunie wszelkie informacje na mój temat z bloga i zacznie go na nowo pisać z kimś innym, na wszystko mam dowody, bez wahania mogłabym wrzucić screeny jej kilometrowych uwag na facebook'u, jednak nie zrobię tego, zostawię jej jeszcze odrobinę godności. Kiedyś była moją przyjaciółką, jednak przestała w momencie, kiedy dostałam psa. Zaczęła być o niego zazdrosna, obrażała Harry'ego, a mnie to raniło. Nie pozwoliła mi pisać o nim na blogu lovepets244.blogspot.com, dlatego właśnie powstał Dziennik Harry'ego, chciałam być niezależna. Mogłabym napisać jeszcze dużo, ale tyle wystarczy. Mam nadzieję, że weźmiecie sobie moje słowa do serca, drodzy blogerzy i czytelnicy, nie wszyscy, którzy podają się za dobrodusznych i bezinteresownych (w tym wypadku wolontariuszy) są tacy w rzeczywistości, nie wszystko, co wypisują może być prawdą. Ja nie czytałabym bloga, którego pisze osoba o takim podejściu.
Kochani! Życzę Wam wszystkiego najlepsiejszego w nowym roku!
Żebyście mieli jeszcze więcej chęci do pracy z psiakami,
wciąż pisali swoje świetne blogi,
byli zdrowi i szczęśliwi, i..
nadal czytali
DZIENNIK HARRY'EGO
! ! !
W nowym roku startujemy z nowym wyglądem i na początku z postem o podsumowaniu roku 2014, chciałabym polecić Wam też bloga Oliwii klik, jest to moja koleżanka ze szkoły i fotografii, w styczniu/lutym zorganizujemy wspólnie fajny konkurs :)
Pozdrawiamy i do napisania!
Maria&Harry