poniedziałek, 29 czerwca 2015

Wyniki! /29.06.15/

Hej!

Tak, w końcu ogłaszam wyniki. Jak zwykle nie mogłam się zdecydować, dlatego tym razem bardzo pomogli mi rodzice. Przetrzepali wszystkie zdjęcia (a było ich sporo!) z milion razy, oczywiście wszystkie są śliczne, ale zwycięzca tym razem jest tylko jeden. Niestety, ale jestem spłukana, kupiłam sobie ostatnio nowego laptopa i nie mogę sobie pozwolić na nagrodzenie większej ilości osób.

Wygrywa Ola K. ze swoim psem Norisem! 
 
Urzekła  nas ta dzika droga i pies zapatrzony w  swoją panią, zdjęcie pomimo słabej jakości, ma w sobie wiele uroku i bardzo nam się to spodobało :). Gratuluję i poproszę dane do wysyłki na maila :)
 
 
 
 Już niedługo nowy post, trzymajcie się!
Do napisania!
Maria & Harry


sobota, 20 czerwca 2015

Harry'ego sposób na słońce. /20.06.15/



Hej! 

Jestem taka szczęśliwa, że to już prawie koniec szkoły, powtarzam sobie, że jeszcze tylko ten tydzień i koniec. Koniec, koniec, koniec. I wakacje, w końcu zacznę się wysypiać, bo 5 godzin snu w tygodniu to chyba za mało. Ostatni poniedziałek na 7 rano (i jak tu poniedziałki polubić :P), końcowe sprawdziany i tak dalej - wszystko już za mną. Mam po części zaplanowane wakacje, ale o tym kiedy indziej, gdy wszystko będzie pewne :) 






    Nie wiem, czy wiecie, ale Harry lubi robić z siebie chojraka. Na każdym z spacerze obszczeka każdego psa, powarczy, prześwietli swoim wzrokiem wszystkich nadchodzących ludzi. Przecież on jest strasznie groźnym psem, żywy przykład na zdjęciu u góry. 
     Wczoraj Harry nagle na podwórku zaczął okropnie szczekać. Wybiegłam z domu zobaczyć, o co chodzi, bo strasznie powarkiwał i ujadał. W życiu nie zgadniecie, co było przyczyną tejże biszkoptowej wściekłości! Otóż mój tata chwilę wcześniej wywiesił na płocie do wyschnięcia czarny pokrowiec na koło do samochodu. Harry panicznie się tego bał, dopiero jak podeszłam pogłaskać ten pokrowiec, to Har się uspokoił. Nie wiem, co było w tym takiego strasznego, ale potem wieczorem, wszyscy siedzimy na kanapie, gadamy, a Harry śpi na dywanie koło nas. Nagle przez sen z jego pyszczka wydostaje się głębokie 'Grrrr'. A my wszyscy: 'o, Harry'emu śnią się czarne pokrowce' :D. 







   

Mam w planach post, w którym opiszę wszystkie dotąd znane mi sposoby na ochłodę psa. Byłby to na pewno praktyczny tekst, ale muszę nad nim trochę dłużej posiedzieć niż przeciętnie nad zwykłym postem, żeby Was zaciekawił.




 Harry, jakiś czas temu, oszalał na punkcie zraszacza. Po prostu oszalał. Jest on w kształcie kwiatka, jednakże jego płatki zostały dawno temu odgryzione przez Sami Wiecie Kogo i już nie przypomina zbytnio potocznie przez nas zwanego 'kwiata wariata'. 


































To już wszystko na dzisiaj, wyniki konkursu przedstawię jakoś w przyszłym tygodniu, możecie jeszcze wysyłać zdjęcia do końca tego tygodnia, ewentualnie jeszcze w poniedziałek/wtorek, a w środę ogłoszę wyniki :). U nas jest teraz okropna pogoda, a ja za godzinę idę na imprezę z ogniskiem i raczej nie wiele z tego wyjdzie :c. Mam nadzieję, ze pogoda polepszy się do przyszłego weekendu, życzę tego nam wszystkim. 

Do napisania!
Maria & Harry 

sobota, 6 czerwca 2015

działo się, działo.. /6.06.15/

Hej, Kochani!

Mam wrażenie, że dawno nie pisałam normalnego posta.Takiego zwyczajnego, życiowego. Ciągle coś wypadało, brak czasu, inne pomysły, rocznice, wydarzenia i tak dalej... Ale! Zebrałam się w sobie i piszę właśnie taką notkę, na pewno nie będzie nudno! 




Dziś pojechaliśmy nad morze. Niby nic nadzwyczajnego, jednak w zupełnie inne miejsce niż zazwyczaj. Było tam bardziej dziko, od naszego auta dość sporo musieliśmy iść przez las, a co najważniejsze - ani żywej duszy! Tylko my, cała ogromna plaża, a w oddali widać było tylko kolorowe kropki (ludzie). Co to był za luz!  Nie musieliśmy patrzeć, gdzie lata pies, nie baliśmy się, że na kogoś skoczy i że coś komuś zabierze (jak to ma w zwyczaju). 





To miejsce było bardzo urocze, mam obczajone sporo plaż w okolicy, a ta z pewnością jest na szczycie listy ulubionych miejscówek. OGROMNE wydmy, szum morza i wolność. Harry ze szczęścia przez pierwsze 10 minut pływał w wodzie i nie wychodził :'). 













Potem poszliśmy sobie do Meduzy - kawiarni przy promenadzie, ponieważ tak zarządził mój brat. Emil uwielbia pławić się w luksusach, jeść w wykwintnych restauracjach i tak dalej.. Tak, młody arystokrata. Harry był w tym czasie przypięty do parasola, baliśmy się, że przy pociągnięciu zabierze go ze sobą, na szczęście tak się nie stało. Chwała mu za to. Poprosiliśmy o wodę dla psa, a kiedy Harry ją dostał, w podzięce liznął panią kelnerkę w nogę (całe szczęście, że nie w usta). 




Ostatnio, kiedy byłam z Harrym na zwykłym, wiejskim spacerze, zaczepiła mnie pewna pani. Kompletnie jej nie znam. Z mojego opisu, który przedstawiłam rodzicom, wynika, że oni też nie.  Zaczęła mówić, że widzi, że Harry jest już grzeczniutkim labradorkiem, że już się słucha, że chodzi przy nodze i takie różne. Rozmowa nie trwała długo, oczywiście podziękowałam za te wszystkie (może nie do końca prawdziwe :P) komplementy, ale nie mam zielonego pojęcia, kto to był. 



Jakiś czas temu mojemu koledze z klasy, który mieszka niedaleko mnie, urodziły się malutkie kaczuszki. Bardzo chciałam  je zobaczyć na żywo, bo w sumie jedyne kaczątka, jakie znam, to takie z kartek na Wielkanoc. Nie mogłam zostawić Harry'ego samego w domu, dlatego zabrałam go ze sobą. Po kilkunastu minutach spaceru dochodzimy do domu kolegi. Przechodzimy przez furtkę w ogrodzeniu, wszystko pięknie, jest gorąco, idę, Harry trochę wlecze się z tyłu i nagle czuję, że nie chce iść do przodu. Odwracam się, a mój pies pływa w fontannie! Tak, w fontannie. Chyba wiecie, jak wygląda fontanna ogrodowa. Ta jest całkiem duża, woda sięgała Harry'emu do brzucha. Pływał w niej (ze smyczą, którą trzymałam) wokół figury, z której leciała woda, no a ja musiałam chodzić naokoło, bo wolałam nie wiedzieć, co się stanie, kiedy spuszczę tego wariata. Ale to nie koniec tej historii. Harry był bardzo mokry, więc nie mógł rzecz jasna wejść do domu kolegi. Został na podwórku. Strasznie wył i zawodził, doskakiwał do parapetów okien, żeby mnie zobaczyć. Wyjadł z miski jedzenie drugiego psa, na którego (o dziwo!) nie zwracał uwagi. W ogrodzie, całej sytuacji nie świadoma, była babcia kolegi. Niczego się nie spodziewając, otworzyła drzwi frontowe i chciała wejść do domu, kiedy nagle jak wystrzelony z procy wbiegł do domu Harry. Zaczęła krzyczeć, bo nie miała pojęcia, co to za mokra godzilla wpada jej do domu. Harry zaczął mnie szukać i był przeszczęśliwy, kiedy mnie znalazł. Potem jeszcze napatoczył się na worek royal canina dla yorków i się (mówiąc grzecznie) uprzejmie poczęstował. Jeśli chodzi o kaczuszki, to były serio przesłodkie :) 





To już chyba wszystko. Przypominam również o KONKURSIE

Do napisania!
Maria & Harry 



xxxxx