sobota, 6 czerwca 2015

działo się, działo.. /6.06.15/

Hej, Kochani!

Mam wrażenie, że dawno nie pisałam normalnego posta.Takiego zwyczajnego, życiowego. Ciągle coś wypadało, brak czasu, inne pomysły, rocznice, wydarzenia i tak dalej... Ale! Zebrałam się w sobie i piszę właśnie taką notkę, na pewno nie będzie nudno! 




Dziś pojechaliśmy nad morze. Niby nic nadzwyczajnego, jednak w zupełnie inne miejsce niż zazwyczaj. Było tam bardziej dziko, od naszego auta dość sporo musieliśmy iść przez las, a co najważniejsze - ani żywej duszy! Tylko my, cała ogromna plaża, a w oddali widać było tylko kolorowe kropki (ludzie). Co to był za luz!  Nie musieliśmy patrzeć, gdzie lata pies, nie baliśmy się, że na kogoś skoczy i że coś komuś zabierze (jak to ma w zwyczaju). 





To miejsce było bardzo urocze, mam obczajone sporo plaż w okolicy, a ta z pewnością jest na szczycie listy ulubionych miejscówek. OGROMNE wydmy, szum morza i wolność. Harry ze szczęścia przez pierwsze 10 minut pływał w wodzie i nie wychodził :'). 













Potem poszliśmy sobie do Meduzy - kawiarni przy promenadzie, ponieważ tak zarządził mój brat. Emil uwielbia pławić się w luksusach, jeść w wykwintnych restauracjach i tak dalej.. Tak, młody arystokrata. Harry był w tym czasie przypięty do parasola, baliśmy się, że przy pociągnięciu zabierze go ze sobą, na szczęście tak się nie stało. Chwała mu za to. Poprosiliśmy o wodę dla psa, a kiedy Harry ją dostał, w podzięce liznął panią kelnerkę w nogę (całe szczęście, że nie w usta). 




Ostatnio, kiedy byłam z Harrym na zwykłym, wiejskim spacerze, zaczepiła mnie pewna pani. Kompletnie jej nie znam. Z mojego opisu, który przedstawiłam rodzicom, wynika, że oni też nie.  Zaczęła mówić, że widzi, że Harry jest już grzeczniutkim labradorkiem, że już się słucha, że chodzi przy nodze i takie różne. Rozmowa nie trwała długo, oczywiście podziękowałam za te wszystkie (może nie do końca prawdziwe :P) komplementy, ale nie mam zielonego pojęcia, kto to był. 



Jakiś czas temu mojemu koledze z klasy, który mieszka niedaleko mnie, urodziły się malutkie kaczuszki. Bardzo chciałam  je zobaczyć na żywo, bo w sumie jedyne kaczątka, jakie znam, to takie z kartek na Wielkanoc. Nie mogłam zostawić Harry'ego samego w domu, dlatego zabrałam go ze sobą. Po kilkunastu minutach spaceru dochodzimy do domu kolegi. Przechodzimy przez furtkę w ogrodzeniu, wszystko pięknie, jest gorąco, idę, Harry trochę wlecze się z tyłu i nagle czuję, że nie chce iść do przodu. Odwracam się, a mój pies pływa w fontannie! Tak, w fontannie. Chyba wiecie, jak wygląda fontanna ogrodowa. Ta jest całkiem duża, woda sięgała Harry'emu do brzucha. Pływał w niej (ze smyczą, którą trzymałam) wokół figury, z której leciała woda, no a ja musiałam chodzić naokoło, bo wolałam nie wiedzieć, co się stanie, kiedy spuszczę tego wariata. Ale to nie koniec tej historii. Harry był bardzo mokry, więc nie mógł rzecz jasna wejść do domu kolegi. Został na podwórku. Strasznie wył i zawodził, doskakiwał do parapetów okien, żeby mnie zobaczyć. Wyjadł z miski jedzenie drugiego psa, na którego (o dziwo!) nie zwracał uwagi. W ogrodzie, całej sytuacji nie świadoma, była babcia kolegi. Niczego się nie spodziewając, otworzyła drzwi frontowe i chciała wejść do domu, kiedy nagle jak wystrzelony z procy wbiegł do domu Harry. Zaczęła krzyczeć, bo nie miała pojęcia, co to za mokra godzilla wpada jej do domu. Harry zaczął mnie szukać i był przeszczęśliwy, kiedy mnie znalazł. Potem jeszcze napatoczył się na worek royal canina dla yorków i się (mówiąc grzecznie) uprzejmie poczęstował. Jeśli chodzi o kaczuszki, to były serio przesłodkie :) 





To już chyba wszystko. Przypominam również o KONKURSIE

Do napisania!
Maria & Harry 



xxxxx

23 komentarze:

  1. Super się Was ogląda - piękni i młodzi :-)
    Pani, która Cię zaczepiła może do tej pory oglądała dorastanie Harrego z daleka :->
    Pozdrawiamy, Asia i Bona
    www.piesoswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha! A to bestia z tego Twojego Harrego. Dobrze, że nie zjadł im tych kaczek :D Saga pewnie już wzięłaby je za ruszający się obiad.
    Zdjęcia są cudowne, nie wiem jak Ty je robisz *.* <3
    Pozdrawiam.
    Saga-nasze-szalone-przygody.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, zazdroszczę takiej wspaniałej spacerowej miejscówki! Ty to masz tam u siebie nad morzem prawdziwe luksusy, nie ma co!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za przypomnienie =).
    Czytając historię o kaczuszkach bardzo dobrze się bawiłam. Nie wiedziałam, że Harry jest tak niszczycielskim stworem. Zapewne babcia kolegi nie była zachwycona tym zdarzeniem, ale przecież kto by się oparł tej ślicznej biszkoptowej mordce? =D

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. tylko pozazdrościć takiego miejsca nad morzem :)
    będzie co wspominać za parę lat, co Harry zrobił.
    co do kaczuszek to tak, są bardzo słodkie ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe to spotkanie na spacerze z panią, ciekawe kto to był i w ogóle ;) Ale ten Harry odwala :D Fajnie, że znaleźliście taką plażę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już wam zazdrościmy tej plaży. Chciałabym zobaczyć to jak Harry biegał mokry po domu i cię szukał ;) Bardzo fajny post.

    Pozdrawiamy W&P
    beagle-pikus.blogspot.com

    PS.
    Uwielbiamy was <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakie wy macie przygody, co za mama ktora zostawia biedne mokre dziecko na rzecz kolegi, byś się wstydziła ! Zazdroszczę morza oczywiście i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie miejsca gdzie jesteśmy zupełnie sami, bez obcych osób są cudowne. Zazdroszczę Wam wypadów nad morzę i takiej miejscówki. :) W te ostatnie upały sama z chęcią bym popływała.

    Pozdrawiamy
    Ola i Baddy!
    http://baddy-wspanialy-labrador.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie wam że mieszkacie tak blisko morza :) Ale wy macie fajne przygody :p

    Zwariowaneurwisy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Super Wam! Oj tam pół worka royala w tą czy to, co za różnica, pff.. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. W takim miejscu codziennie możecie być na wakacjach! Piękne widoki i piękni Wy- jak zawsze zresztą ;)
    Dziwna ta sytuacja z panią, może po prostu rodzice nie skojarzyli, a jednak ją znają?

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj tam oj tam co mu żałować on tylko sprawdzić chciał czy te pół worka to smaczne jest /
    jaimoje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Zazdroszcze wam takich wypadów.. :D Hah. No to niezłą przygodę mieliście :D Faktycznie kaczuszki są słodkie.

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  18. Takie tereny to skarb! I w dodatku bez ludzi! :)
    Ale miał zabawę, jestem ciekawa jak Emet zareagowałby na słoną wodę bo lubi pływać i pić jednocześnie :P.
    Pozdrawiam, http://mojprzyjaciel-pies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Na pewno nie narzekasz przy nim na nudę :D. A Harry to prawdziwy szczęściarz. Chyba większość labów kocha wodę, ale nie wszystkie mają do niej taki dostęp, a Wy jeszcze nad morzem! Choć nie mam labradora, to i tak tego morza trochę zazdroszczę :D.

    OdpowiedzUsuń
  20. ja się już przyzwyczaiłam, że wszyscy moi znajomi z labkami mają ZAWSZE mokrego psa :p
    Piękne masz te włosy *_*

    OdpowiedzUsuń
  21. Zazdroszczę Wam takiego miejsca na plaży. Hah Wy to macie przygody :D Prześliczne foty! ;) Super razem wyglądacie :)
    Pozdrawiamy Ala i Luna

    OdpowiedzUsuń
  22. Też mieszkam blisko morza :D
    U was same ciekawe rzeczy !!

    OdpowiedzUsuń
  23. Prześliczne zdjęcia! Chciałabym mieszkać tak blisko morza ;)
    Z Harrego to chyba niezły łobuziak, ale macie przygody :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Ogromnie mi zależy, by blog Was interesował i żebyście chętnie go odwiedzali :)